Kto pokocha Niuśkę i Ananasa-Reksia?

Kto pokocha Niuśkę i Ananasa-Reksia?
19 lipca 2012 Beta Plus

Dla swoich maluchów zawsze szukam domów Najlepszych z Najlepszych. Ale tym razem potrzebna mi rodzina Absolutnie Przewspaniała i to w dwóch wariantach. Jedna dla Niuśki, druga dla Ananasa. Niuśka jest dziesięciomiesieczną panną beaglówną, kwintesencją wdzięku i urody oraz rozumku Kubusia Puchatka. Urodziła się ciut mniejsza od rodzeństwa, ale nie na tyle, aby uzasadnić to, co działo się później. Już drugiego dnia po porodzie matka zdecydowanie ją odrzuciła: odpychała na skraj posłanka, osuwała od cyca, uniemożliwiała ssanie. Potem podjęła bardziej radykalne kroki – wzięła małą w pysk, wyniosła do ogrodu i tam zostawiła, a sama wróciła troskliwie opiekować się tłuściutką gromadką. Wobec tak silnych negatywnych emocji uległam i przejęłam całkowitą opiekę nad Odrzuconą. Zasadniczo wykarmienie szczeniaka butlą nie jest niczym nadzwyczajnym, szczególnie gdy podopieczny chce żyć. A Odrzucona chciała żyć jak mało kto… Rzucała się na butelkę z olbrzymim entuzjazmem i piła, piła, piła. Wkrótce uświadomiłam sobie, że coś jest z nią nie tak. Po pierwsze, gdybym siłą nie wyrywała jej smoczka z pysia prawdopodobnie umarłaby z przejedzenia. Nie miała żadnych naturalnych hamulców i nie potrafiła przestać ssać. Potem zrobiło się jeszcze dziwniej, bo mimo ogromnego apetytu i ogromnych pochłanianych porcji Odrzucona nie rosła. Nie i już. Nie miała biegunek ani kolki, a jednak nie przybierała na wadze. Zaczęła przypominać karykaturę: wielkie, wypchane mlekiem brzuszysko, a do tego doczepione – ot, tak od niechcenia – cztery cieniutkie nóżki i maleńki łepek. Odrobaczanie nic nie zmieniło, psiątko wyglądało koszmarnie. Cała rodzina mówiła o niej Brzydula i niestety miała rację. Tak brzydkiego malucha jeszcze w naszym domu nie było. Zaczęliśmy nawet zastanawiać się nad eutanazją, bo widać było, że Brzydula nie rokuje dobrze. Ale jak uśpić szczenię, które wykarmiło się butelką, które cię poznaje i szaleje z zachwytu na twój widok? I wbrew wyglądowi sprawia wrażenie, że jest absolutnie szczęśliwe? Nie da się, po prostu się nie da. Od razu przypomina mi się chwytający za serce slogan jakiejś instytucji pomagającej bezdomnym zwierzakom: na zdjęciu siedzi słodki kociaczek, a pod spodem napis: mnie uśpić? Przecież ja nie jestem śpiący… Postanowiliśmy więc, że Brzydula zostanie z nami. Wkrótce zorientowałam się, że Mała ma zeza. Ojej, zaraz tam zeza, po prostu jedno oczko jej ucieka i tyle. Takie Zezowate Szczęście. Wtedy zaprotestowałam przeciw nazywaniu małej „Brzydula”. Zdecydowałam, że mała otrzyma dumne i pompatyczne imię Henrietta, i żeby nikt się nie ważył mówić inaczej! Przez dwa t! Rodzina pokornie zaakceptowała moje fanaberie i mała awansowała na Henriettę. Szybko została przemianowana na Heńkę, a potem, niestety… przylgnęło do niej imię Hienka. Znowu źle. Jak ma się pies rozwijać, obarczony takim imieniem? W końcu udało mi się przerobić Hienkę na Hienuśkę i wreszcie utarło się, ku spokojowi mojego sumienia, Niuśka. I stał się cud. Niuśka wypiękniała w oczach, zaczęła rosnąć, a leciutki zez tylko dodaje jej wdzięku. Teraz osiągnęła już wzrost docelowy i pozostała mała, ale wygląda świetnie, bo ma grube łapki i proporcjonalną budowę. Mentalnie pozostała jednak szczeniaczkiem – nie dlatego, że rozrabia – bo akurat jest raczej grzeczna – tylko że jest w niej jakaś dziecięca naiwność i ufność. Jest zdrowa i sympatyczna, nie ma więc sensu, aby była u mnie jedną z kilku. I dlatego szukam dla niej Cudownego Domku, koniecznie z ogrodem, chętnie z drugim psem i z rodziną, która ją bezwarunkowo pokocha. Niuśka jest towarzyska, chcemy więc, aby w nowej rodzinie stale ktoś był obecny w domu. I żeby nikt, nigdy nie powiedział do niej: ty zezolu. Bo Niuśka naprawdę zasługuje na miłość. Oddamy ją za darmo, ale tylko osobom, które wzbudzą moje pełne zaufanie.

Zupełnie inaczej wygląda historia Ananasa, chłopca do adopcji, który także powędruje do Nie-Byle-Kogo. Ananas ma około dwóch, trzech lat (opinia weterynarza) i od pół roku mieszka u nas. Został znaleziony na parkingu we Wrocławiu, na trasie wyjazdowej na Oleśnicę. Córka wracała wtedy ze znajomymi na weekend do domu, a on biegał zdezorientowany i co chwila pakował się pomiędzy samochody na ruchliwej szosie. Bał się facetów, ale kiedy moja córka zastosowała odrobinę magii (hamburger), dał się grzecznie zapakować do samochodu. Najpierw całe towarzystwo cierpliwie czekało, aż w okolicy pojawi się stęskniony właściciel. Potem dziewczyny zrobiły z pasków prowizoryczną obrożę smycz i zachęcały psa, żeby wracał do domu. Nic z tego. Ananas zachowywał się jak pijane dziecko we mgle, wobec czego zapadła decyzja, że jedzie do nas. I przyjechał. Najpierw byłam optymistką: damy ogłoszenia i właściciel się znajdzie, my musimy mu tylko zapewnić bezpieczny pobyt. Obejrzeliśmy go dokładnie, tatuażu nie było, na wszelki wypadek sprawdziliśmy też u weta, czy nie jest chipowany. Został odrobaczony i zaszczepiony, zabezpieczony przed wszelkimi insektami i zaproszony na kanapę. Kanapa go wcale nie kusiła, do domu wchodził z oporami, do mężczyzn odnosił się z wyraźnym dystansem, natomiast ze sforą zaprzyjaźnił się bez problemów. Myślę, że w swoim dawnym życiu mógł mieszkać na dworze, zapewne w towarzystwie innych psów. Udało się nam bardzo szybko zdemoralizować go, ale co miałam zrobić, jak była późna jesień, a ja nawet nie mam porządnej budy na dworze. Ananas okazał się fantastycznym facetem. Spokojnym, taktownym, przytulastym, raczej nieśmiałym i naprawdę uroczym. Kampania na rzecz odnalezienia właścicieli nie powiodła się, pomimo usilnych starań. Obdzwoniłam ogłoszenia „zaginął beagle”, sama dałam sporo „znaleziono beagle”, ale Ananasa nikt nie szuka, nikt za nim nie tęskni, nikt nie chce go odnaleźć. Może komuś się znudził i został wypuszczony z samochodu na tym nieszczęsnym, podwrocławskim parkingu? Charakter Ananasa jest tak urzekający, że zostałby z nami na zawsze, gdyby nie fakt, że mojemu reproduktorowi niezbyt podoba się ta sytuacja. Nie dochodzi do jawnych konfliktów, ale wolę na zimne dmuchać… Tym bardziej, że już niedługo pod nasz dach trafi drugi beaglowy facet, bo Pasza nie jest już najmłodszy i trzeba będzie wychować godnego następcę. Reasumując: czy ktoś chciałby grzecznego, słodkiego beagle-faceta? To szybciutko, szybciutko, bo oferta Ananasków jest ograniczona…