Nutka optymizmu w sprawie Annanaska

Nutka optymizmu w sprawie Annanaska
19 lipca 2012 Beta Plus

Nutka optymizmu w sprawie Ananasa.

Oczywiście nie przeszłam do porządku dziennego po stracie Ananasa. W środę wyruszyłam ponownie do Jankowa Drugiego, tym razem zaopatrzona w stos ogłoszeń o zaginięciu psa wraz z jego zdjęciem. Okazało się, że Reksio krąży po okolicy, okoliczni mieszkańcy widują go jak przemyka po polach i podchodzi do gospodarstw. Rozmawiałam z kilkoma rodzinami mieszkającymi najbliżej miejsca, gdzie łobuz zwiał, i – stwierdzam z prawdziwą przyjemnością, – że ludzie w Jankowie są dobrzy i wrażliwi. W jednym z domów zobaczyłam nawet wyniesioną do rowu miskę z jedzeniem dla Reksa „bo tak się kręci, pewnie jest głodny”. Tamtejsi ludzie często widują samochody, z których wyrzucane są psy, więc w gospodarstwach ludzie mają po jednym, a nawet dwa przygarnięte zwierzaki. O Reksie także sądzili, że został wyrzucony i byli gotowi dać mu schronienie i dom. Dodam, że są to informacje uzyskane zanim wręczyłam ogłoszenie z informacją „przewidywana nagroda” więc nikt nie miał powodu, aby mi wciskać wzruszające historie. Kręciliśmy się po domach, kiedy nagle zadzwonił telefon od ludzi, którzy przed chwilą dostali nasz numer, że Reks wędruje sobie boczną drogą. Pojechaliśmy tam natychmiast, zobaczyłam Reksa zdrowego i całego – i tyle mojej radości, bo jak tylko zobaczył zbliżający się samochód uciekł w pola. Goniliśmy go ponad godzinę po polach, łąkach i laskach, (ja oczywiście w szpilkach, bo nie przewidywałam uprawiania sportów ekstremalnych), ale widocznie był tak spanikowany, że nic do niego nie docierało, nie zatrzymał się i nie zdołaliśmy go złapać. Bo raczej nie podejrzewam, że rozpoznał nas, ale wybrał wolność – to wydaje się  nie w jego stylu. Chociaż, kto wie… Utytłani i zmęczeni wróciliśmy do domu bez Reksa. Jedyny pozytyw, że mieszkańcy Jankowa obiecali pomoc i rzeczywiście, dzwonili z informacjami gdzie Reksa widziano – dzięki czemu wiedziałam chociaż, że nic mu się nie stało.