Gucio się dematerializuje

Gucio się dematerializuje
19 lipca 2012 Beta Plus

No i stało się. Gucio zwiał. Kiedy Córcia wróciła ze studiów na weekend, uprzejmie ją o tym poinformowałam. Córcia roześmiała się i zapytała, w jaki sposób się odnalazł. I nastąpiła Chwila Prawdy, albowiem nasz Gustaw NIE odnalazł się, co oznacza, że żyjemy w towarzystwie węża przebywającego na wolności. Mam oczywiście nadzieję, że jednak wylezie jak zgłodnieje, ale póki co siadam na kanapie ostrożnie, żeby mu niechcący krzywdy nie zrobić. Wielka była moja mądrość i dalekowzroczność, gdy zaprotestowałam przeciwko nabyciu „troszkę większego wężyka” i uparłam się przy nieszkodliwej, niejadowitej, niewielkiej zbożówce. Gucio trafił do nas dziecięciem wężowym będąc, w rozmiarze skromnej sznurówki w radosnych ciepłych kolorach. Teraz kolory mu pozostały, ale mierzy jakieś 70 centymetrów, czyli połowę swej finalnej przewidywanej długości. I przytył oczywiście, ale w razie potrzeby – jak się okazało –  umie ponownie wrócić do grubości sznurowadła. Ucieczka była spektakularna. W czwartek wieczorem wróciliśmy z zakupów robionych jak zwykle na giełdzie zoologicznej w Łodzi i tradycyjnie ruszyliśmy dogadzać zwierzynie. Gustaw dwa tygodnie wcześniej dostał nowe, duże terrarium i najpierw Piotr podlał roślinki, które wyraźnie Guciowi się podobały, bo zwijał się w spiralkę w doniczkach. Chwilę później zobaczyłam, że… zapomniał zamknąć drzwiczki i w terrarium pozostało jedynie wspomnienie po wężu. Akcja poszukiwawcza został podjęta natychmiast i uciekinier odnalazł się podczas wspinaczki na bluszcz, został ujęty i umieszczony w swoim lokalu. Szczelność zamknięcia została komisyjnie sprawdzona i zajęliśmy się pozostałą zwierzyną, nie wiedząc niestety, że w Guciu obudziła się umiejętność teleportacji. W piątek rano zajrzałam do terrarium (zamkniętego!) i z lekka się zaniepokoiłam, albowiem nigdzie nie mogłam dostrzec wężyka. Piotrusiu, nie widzę Gucia – stwierdziłam ostrożnie. A terrarium jest zamknięte? – zapytał  małżonek sceptycznie. Zamknięte… – odparłam, oglądając je dokładnie. I mimo oczywistej oczywistości, że Houdinim to Gucio nie jest, zaczęłam nalegać, aby go poszukać. Piotr dla świętego spokoju zaczął poszukiwania i… zdziwiliśmy się. Gucio znikł, jak sen złoty. Bliższe oględziny naszego profesjonalnego terrarium ujawniły, że pomiędzy szklanymi drzwiczkami przesuwnymi znajduje się wąziuteńka szczelinka, ot, kilka milimetrów. I wystarczyło. Poszukiwania trwają, przy czym najbardziej boimy się, że pierwsze odnajdą go nasze psy lub koty. Ale z drugiej strony, nocą nasze bardzo czujne psy śpią pochrapując rytmicznie i byle wężyk ich nie powinien zbudzić, a koty zabieramy do sypialni, gdzie Gucio najprawdopodobniej nie dotarł. Chociaż Asia twierdzi, że to właśnie nasza sypialnia jest głównym celem wyprawy Gustawa, który zamierza w naszym łóżku rozprostować się na długość i przymierzyć się, aby sprawdzić, ile jeszcze powinien urosnąć, aby mógł w spokoju nas skonsumować.