Łakomiec i BMW
19 lipca 2012 Beta Plus

Odwiedzili nas znajomi z naszym-ich beaglem Tootsie. Słodka bestyjka leżała grzeczniutko przy Małgosi, a potem znikły pierniczki w czekoladzie. W zasadzie nic nowego. Tootsie wykorzystała po prostu nasze zasłuchanie w historię opowiadaną przez Małgosię, a było czego słuchać. Opowiedziała nam mianowicie o mrożącej krew w żyłach (lub żylakach, jak twierdził zawsze Grześ) historii z jej córką w roli głównej. Otóż córka Małgosi Beata zdała niedawno egzamin na prawo jazdy i zaczyna samodzielne wycieczki. Może nie takie całkiem samodzielne, bo z koleżankami, ale w roli debiutującego kierowcy. Jako osoba – było, nie było – dorosła, wybrała się z trzema koleżankami odwiedzić znajome w Sieradzu. Sieradz – niegdyś miasto wojewódzkie – jest tak naprawdę niewielkim miasteczkiem z jednym rondem i kilkoma ulicami na krzyż, toteż cieszy się duzym wzięciem jako ośrodek egzaminacyjny dla kierowców. Kto systematycznie oblewa egzamin z jazdy po prawdziwym mieście typu Łódź czy Wrocław, szybciutko przenosi dokumenty do Sieradza i po godzinnym treningu ma opanowane swobodne poruszanie się po centrum. I szanse na sukces gwałtownie rosną. Ale do rzeczy. Pojechały dziewczyny do miasta, trochę zabalowały i o północy ruszyły w drogę powrotną do domu. W szampańskich humorach, choć podobno całkiem trzeźwe, jechały sobie zrelaksowane i rozbawione, a w Beacie obudził się Król Szos. Ruch był niewielki (w końcu środek nocy!), miasto opustoszałe, dziewczyny wyluzowane, w pewnym momencie Beata zajechała drogę innemu kierowcy i wszystkie wybuchnęły smiechem podziwiając zgrabny manewr. Chwilę póxniej zorientowały się, że choć krążą po osiedlowych uliczkach, nieelegancko potraktowany samochód jedzie tuż za nimi. Zaskoczone i zaniepokojone przyjrzały się bliżej i stwierdziły, że podąża za nimi ciemne BMW, a w środku siedzi kilku łysych facetów, nie sprawiających przyjaznego wrażenia. Beata, chyba ich wkurzyłaś – zasugerowała jedna z lekką obawą w głosie – może ich trzeba teraz przepuścić? Coś ty, zajadą nam drogę, wysiądą z bejsbolami i nauczą nas kultury jazdy. Raczej przyspiesz – zaprotestowała druga. Nie daj się wyprzedzić, bo będą kłopoty, gazu Beata – poparła poprzedniczkę trzecia.                                                                                                                                             Po chwili nie było już najmniejszych wątpliwości, że BM-ka je goni. A przed nimi, na skrzyżowaniu, światła właśnie zmieniały się na czerwone. Jedź, jedź, nie zatrzymuj się, przez czerwone, szybko, zgubimy ich! – spanikowane dziewczyny popędzały Beatę. Beata jednak potulnie zatrzymała się przed światłami, nie czując się na siłach, aby zostać piratem drogowym. Co czerwone, to czerwone… Bliskie paniki dziewczyny patrzyły teraz, jak BM-ka ustawia się bliziutko na równoległym pasie, łysy otwiera swoje okienko i władczym ruchem pokazuje, żeby i one otworzyły swoje. Beata bliska zawału odkręciła więc szybkę. Eeee! Laski! Może by tak światła włączyć? – zapytał uprzejmie łysy i korzystając ze zmiany na zielone śmignął do przodu. Faktycznie, okazało się, że jadąc oświetlonymi ulicami dziewczyny zapomniały włączyć w samochodzie światła.

Uśmiałam sie tak, że wybaczyłam Tootsie złodziejskie skłonności…